poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Frrrr!

Prowincjonalności nie udało się LOT-owi przełamać. Określenie "narodowy przewoźnik" nabrało także znaczenia "krajowy", "mały". Z Warszawy nie zrobią portu przesiadkowego i mimo najszczerszych chęci nie będą generować dodatkowych zysków w kraju. Trudno się dziwić, bowiem firma ta jest non stop traktowana jako łup polityczny, którą zawiadują... eee, nie chce mi się nawet gadać, skoro trwa nadal typowy dla firmy administracyjny sposób myślenia, który jeszcze nie tak dawno temu nie dopuszczał lotów za granicę np. z Wrocławia czy Poznania i który doprowadził do tego, że nie krajowy przewoźnik organizuje tzw. doloty z polskich miast. Fruwamy więc z Berlina lub dolatujemy do Frankfurtu albo Monachium, a bo taniej, bo hotel przy porcie lotniczym wraz z garażem na dwa tygodnie wygodniejszy i tańszy niż gdziekolwiek w kraju przy lotnisku, a w końcu nawet jedzenie w terminalach frankfurckich tańsze niż na Okęciu. Jak to możliwe? No chyba nowy jakiś cud na Wisłą! W ostatecznym rozrachunku dla indywidualnego klienta liczy się cena w połączeniu z zaufaniem, więcej - z pewnością. Wielka i dobrze naoliwiona maszyneria Lufthansy daje poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Koniec i kropka.

(fot. J. Koch)

Podczas gdy u jednego żurawia, kanapki po 10 złotych polskich (i tak taniej niż na ziemi!), u drugiego jest (full) wypas. A obsługa chodzi raz po raz wśród pasażerów: a może jeszcze soczku, piwa, wina? I to po ciepłym posiłku. Wszystko z uśmiechem i jakąś taką komitywą... Znakomita większość stewardów i stewardes to nie ludzie bardzo młodzi. Zaskakuje to już podczas wchodzenia na pokład. To jak z dobrą stacją telewizyjną, amerykańską czy brytyjską: lektor czytający wiadomości jest w wieku średnim, a nierzadko nawet starszym. Nie chodzi tylko o ładną buzię i dobrą dykcję, ale też o prezencję i taką, która wiekiem doda czytanym wiadomościom powagi i obiektywizmu. W samolotach, choć wymogi pracy nieco inne niż w studiu czy redakcji, zasada podobna, też chodzi o dystynkcję, zaufanie, nawet o posłuch. Może w związku z tym, w Lufthansie dyscyplina większa? Wśród pasażerów, mam na myśli, bo ostatnio ze zdziwieniem spostrzegłem, wracając LOT-em z Brukseli, że rodacy - choć powinienem powiedzieć raczej 'ziomale' - wstają z miejsc, kiedy jeszcze samolot kołuje, mimo wyraźnych poleceń. Nasz człowiek wie lepi(ej)! LOT-owski steward musiał dwa razy upominać! To pewnie Ci sami, co na autobahnie jadą przepisowo, a wjeżdżając do Polski przeradzają się w szybkich i wściekłych.

Przeczytałem, com tam napisał... i pomyślałem o ironicznej wersji pewnego klasycznego wiersza niderlandzkiego o tęsknocie za Holandią. Współczesna przeróbka jest krótka: "Lepsza tęsknota niż Holandia". Czasem tak jest. Czasem w odniesieniu do innych krajów. Więc chyba czas już wziąć urlop. Od wszystkiego. No to frrrr!

(fot. J. Koch)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz